Czas sztormu

Gwałtowne fale kołysały wielkim statkiem, a ciemność sprawiła, że wiatr stał się zimny. Zwierzęta czyniły niewiele hałasu. W większości tuliły się do siebie, wystraszone kołysaniem i nieznanymi dźwiękami niesionymi przez wiatr.Członkowie rodzina Noego wreszcie opanowali „żeglarski chód” i mogli bez upadania sprawdzać klatki. Naama wzięła lampę oliwną i ruszyła za swoją zmartwioną synową w głąb mrocznego korytarza do pokoju, który ta dzieliła z Jafetem. Syn był bardzo chory i w świetle lampy wyglądał blado. Naama delikatnie odgarnęła mu włosy z czoła i Jafet rozchylił powieki. Jak się czujesz, synu? – zapytała, przykładając rękę do jego czoła i policzków. Och, już lepiej. Muszę tylko… Wszystko w porządku. Na razie odpoczywaj. Twój ojciec i bracia pilnują wszystkich zwierząt, tak więc leż tutaj, dopóki nie poczujesz się lepiej. – Naama poprawiła wilgotną szmatkę na czole Jafeta i uśmiechnęła się do młodej synowej. Wydobrzeje. To tylko kołysanie przyprawia go o chorobę. Naama chwiejnym krokiem wróciła do swego małego pokoju, który dzieliła z Noem. Położyła się na kocach obok niego i skierowała wzrok na skryty w półmroku sufit. Nie mogła zasnąć. Chociaż ufała Bogu, nie mogła przestać zastanawiać się, czy uda im się przetrwać tę przerażającą próbę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *