W obliczu niebezpieczeństwa
Astronauta, który chodził po Księżycu, pułkownik James Irwin, pięć razy wspiął się na Górę Bólu w poszukiwaniu śladów arki Noego.
Jest coś dziwnego w górze Ararat – mówił. – Początkowo człowiek tego nie zauważa, jest przytłoczony samym znalezieniem się na niej i wypatrywaniem dziobu arki za każdą skałą. Ale potem zaczyna to dostrzegać: na górze nie ma drzew. Na całym Araracie nie rośnie ani jedno drzewo.Często na górze słychać dudnienie, ale nie jest to huk gromu; to zwielokrotnione echo. Wichura dmąca z siłą ponad stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę strąca potężne głazy, które spadają z łoskotem. Takie głazy zabijały wspinaczy, którzy je słyszeli, ale nie mogli ich zobaczyć w chmurach spowijających górę jak gęsta mgła. Pułkownik Irwin był jedną z takich ofiar. Został ude- rzony w głowę przez niewidzialny kamień czy blok lodu, który sfrunął z góry i pozbawił go przytomności. Stracił kilka zębów i dużo krwi, został groźnie poraniony i był zmuszony spędzić noc w samotności, lecz na szczęście został odnaleziony i wyratowany. Z przerażającymi doświadczeniami Irwinga zaznajomimy się dokładniej w dalszym rozdziale. W swojej książce pt. More Than an Ark on Ararat, Irwin pisze: Byliśmy narażeni na niebezpieczeństwo, gdyż Ararat się kruszy. Co kilka minut słyszeliśmy zsuwy skalne i małe lawiny. Spaliśmy w przenikliwym zimnie, przewracaliśmy się na obluzowanych kamieniach, uskakiwaliśmy przed staczającymi się głazami, coraz bardziej wyczerpani wspinaczką na dużej wysokości, z poobcieranymi stopami, ustami boleśnie spękanymi od słońca, pokaleczeni i poobijani, i wszystko to w pościgu za ukrytym i niepewnym skarbem. Ararat jest wygasłym wulkanem i zbocze północne prawie w całości pokryte jest luźnymi okruchami lawy, w efekcie więc poruszanie się przypomina stąpanie po kulach bilardowych. Brakuje solidnego oparcia dla stóp. Niektóre kamienie staczały się, poruszone naszymi butami, co dawało początek niewielkim lawinom. Przez nie kończące się godziny prawie każdy krok stawialiśmy na ruchomym podłożu, co było niezwykle wyczerpujące. Każdy krok musiał być skalkulowany, a i tak cały czas liczyliśmy się z upadkiem. Było to męczące zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.